Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna Indie Rock & Stuff
towarzystwo wzajemnej adoracji pod przykrywką forum ambitnej muzyki popularnej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

OFF Festiwal 09
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Jukebox / Festiwale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sHavo
Mistrz śniętej riposty


Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5797
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: chyba ty, tej

PostWysłany: Śro 20:18, 05 Sie 2009    Temat postu:

Już jutro wyjazd, będzie pięknie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciumok
członek rady nadzorczej


Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 8075
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:35, 05 Sie 2009    Temat postu:

Miłej zabawy, kurwa wasza mać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sHavo
Mistrz śniętej riposty


Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 5797
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: chyba ty, tej

PostWysłany: Śro 22:56, 05 Sie 2009    Temat postu:

A żebyś wiedział. Off rulez!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
robert



Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 2419
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z kamionki

PostWysłany: Sob 11:56, 08 Sie 2009    Temat postu:

najlepszy festiwal świata
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomano
użydkownik


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 2618
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zza krzaka

PostWysłany: Sob 12:09, 08 Sie 2009    Temat postu:

Ciumok napisał:
Miłej zabawy, kurwa wasza mać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czołgaj się
zły syn dla matki


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 7370
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zewsząd

PostWysłany: Sob 22:13, 08 Sie 2009    Temat postu:

robert napisał:
najlepszy festiwal świata


oj tak, robert wie, co mówi. najlepszy festiwal świata nie powinien odbywać się po nocy, bo jest zimno. i siedzę w strefie internetu i się grzeję. było tu kilka ciekawych rzeczy, choć na Miłość która była jednym z bardzo istotnych powodów przyjazdu, trzeba czekać do za piętnaście druga. nie wiem, jak too przetrwamy, ale nie mam wyjścia. jak przyjadę i się wyśpię to coś więcej napiszę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomano
użydkownik


Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 2618
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zza krzaka

PostWysłany: Nie 16:53, 09 Sie 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] *_*

<33333333333333333333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciumok
członek rady nadzorczej


Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 8075
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:22, 09 Sie 2009    Temat postu:

A jak z publicznością? Nie pytam o charakter, bo to kwestia subiektywna, tylko o liczebność?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czołgaj się
zły syn dla matki


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 7370
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 21:27, 09 Sie 2009    Temat postu:

Mówili, że sprzedało się mało karnetów. nie było tego widać, wedle mnie było tak samo jak w latach ubiegłych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciumok
członek rady nadzorczej


Dołączył: 16 Gru 2006
Posty: 8075
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:29, 09 Sie 2009    Temat postu:

Całe szczęście, bo byłby obciach i bałbym się przyszłego roku. A tej włąsnej przerwy do dwóch lat sobie wydłużać przecież nie będę!Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czołgaj się
zły syn dla matki


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 7370
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 22:39, 09 Sie 2009    Temat postu:

http://www.youtube.com/watch?v=ag4FxJ3fjjE&eurl=http%3A%2F%2Fwww%2Emmsilesia%2Epl%2F6796%2F2009%2F8%2F8%2Foff%2Dfestival%2D%2Drelacja%2Dzdjecia%2Dwideo&feature=player_embedded

0:10 -0:12 koledzy bawią się dobrze na własnym koncercie Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bogini
fin de siècle vanitas swing & chocolate


Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zetdewu/wrocław

PostWysłany: Pon 12:34, 10 Sie 2009    Temat postu:

mnie w tegorocznym offie zabila rozpiska: najlepsze koncerty o 2 w nocy, kiedy bylo minus sto stopni, a o 20 maria peszek i inne bzdury. najlepszy koncert z tych, ktore widzialam to bylo tciof - zajebiscie sie bawili na scenie, koncert przybieral musicalowe formy no i generalnie czad, nie to co ckod, ktorzy grali zajebisty material ale bez iskry i nawet przy butelkach sie nudzilam. generalnie na festiwalu najelepiej wypadla muzyka polska: janerka, milosc. niestety zjechala na offa publicznosc z woodstock i jarocina - w sensie nagatywnym, czego obrazem bylo pogo na jeremym jayu i przechodzenie miedzy publika za pomoca lokci. wprowadzenie kuponow sprawilo ze piwo pilismy w barze przy wejsciu na slupna - "dolina egiptu". highlighty festiwalu: karkowka z grilla z chlebem, musztarda i keczupem za 8 zl, NIE PADALO!!. najwieksza wtopa: merc taxi i pan taksowkarz, ktory za kurs slupna - akademiki w sosnowcu zazyczyl sobie 94 zl (zwykle kurs jest wart 30-40), ze swoja wielka laska zszedl do 50. nie widzialam the field, chociaz chcialam bo przegapilam na enh, ale zimno nie zabilo, spiritualized mnie nudzilo, gaba kulka (to byla chyba ona) spiewala cover eifel 65 (i'm blue tararara), micachu dawala rade. ale nie wiem gdzie sie podzialo high places i the thermals.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cherry
perverse on purpose


Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 2045
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tysklands huvudstad

PostWysłany: Pon 15:49, 10 Sie 2009    Temat postu:

bogini napisał:
mnie w tegorocznym offie zabila rozpiska: najlepsze koncerty o 2 w nocy, kiedy bylo minus sto stopni, a o 20 maria peszek i inne bzdury.


genau. ja przegapiłam Final Fantasy (epic fail), bo już o północy dnia pierwszego byłam padliną Confused high places i wavves jakoś tak się rozmyli już sporo wcześniej, za to thermals byli na pewno, chociaż podczas ich koncertu zasnęłam na trawie (takie więc niekoniecznie seen live). a micachu fajną jest, tylko krótko grała, aż trudno mi było przypomnieć sobie, czy widziałam cały koncert P:

no i kumka olik jest miłością, wiadomo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czołgaj się
zły syn dla matki


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 7370
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pon 16:00, 10 Sie 2009    Temat postu:

dobrze, to może ja coś spróbuję.

że będę na festiwalu dowiedziałem się w środę w godzinach południowych. partyzancki charakter przygotowań zawsze podnosi emocje związane z przygotowaniami. ledwo, ale zdążyliśmy z kolegą jadącym na u2 na dworzec we Wrzeszczu i tak już kilkanaście godzin od momentu decyzji nocny pociąg do Katowic wiózł nas przez państwo polskie - dziesięć i pół godziny. mniej więcej o 11-12tej byłem w Mysłowicach,gdzie wybrałem się na krótki zwiad i wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak w zeszłym roku, poza jedną istotną sprawą - strategiczny punkt barowy, jedyne miejsce obiadowe w normalnej cenie zmieniło się w salon black jacka. raczej nie do jedzenia. na szczęście, jak się okazało, nie był potrzebny. kilka godzin pod drzewem przy wejściu na pole namiotowe, spędzone w oczekiwaniu na namiot, pozwoliło poobserwować przestrzeń i ludzi, nadzwyczaj ciekawych jak zawsze tutaj.

wieczorem dnia pierwszego tradycyjny wieczorek zapoznawczy udał się doskonale, i tak się też skończył dla tych wszystkich, co zostali na polu. zamiast el perro del mar zagrali tego wieczora wirtuozi wpierdolu.

następnego dnia po ultrakomfortowym prysznicu, wyprawie z naszą Kumką Olik na spacer po mieście i obiedzie w punkcie gastro na polu trzeba było iść słuchać muzyki.

wszystkich namawiałem na Von Zeit bo uważam, że warto, a poza tym wspieram naszych tradycyjnie, ale w końcu niewielu przyszło. szkoda że koncert był za wcześnie i wizualizacje w świetle dnia nie zrobiły takiego wrażenia jak powinny. ja bym też troszkę zmodyfikował setlistę, żeby chwyciło tych, którzy jednak łaskawie się tam przy słońcu bombardującym gorącem wybrali.

ponieważ chciałem sobie posłuchać rzeczy nieznanych, poszedłem sobie na leśną na BiFF po kilku kawałkach miałem wrażenie, że już ich gdzieś kiedyś słyszałem - aha, no tak - w książeczce napisali, że to nie kto inny jak Pogodno i pani Brachaczek. taka to tam wesoła muzyka, jeśli o mnie chodzi powinni trochę popracować nad tekstami, ale ponieważ jestem dobrym człowiekiem to powiem tylko - no co tam komu się podoba. jakoś żenująco nie było, a pani miała ładną sukienkę.

a potem to jak sobie szedłem w kierunku sceny offensywy i zobaczyłem ludzi ztransparentami i usłyszałem o czym mówili, stwierdziłem że na taki wesoły performance trzeba iść. no i było bardzo śmiesznie rzeczywiście, wszyscy się radośnie bawili na prawdziwej Kumce Olik jak dzieci.
(tam było jednak napisane NApierdalaj, a nie Spierdalaj, jak na początku myślałem)

z tego co tu widzę, później byłem na The Thermals ale głównie po to, żeby sobie poleżeć na słońcu. nic szczególnego ze sceny nie słyszałem po prostu.

pierwszy kawałek Micachu and the Shapes zapowiadał ciekawy koncert, i z tego co teraz czytam, był ciekawy, ale ja poszedłem sobie na

Komety, po których spodziewałem się dokładnie tego, co dostałem, czyli dobrego koncertu z fajnym repertuarem, gdzie można było się trochę poruszać, z której to okazji, jak zwykle, skorzystałem.

super gwiazdy HEALTH i Pains Of Being Pure At Heart trochę przepiłem w gastronomii, a trochę poświęciłem żeby pójść na plaże na drugi koncert Von Zeitów którzy grali dla mnie, jakiegoś dziada z Trójki, który się potem podniecał że "ja przyjeżdżam na wielkie zespoły a odkrywam coś takiego" trzech nawalonych kolesi, którzy bawili się bardzo dobrze i tłumkou ludzi siedzących na trawie oraz przy wejściu. Romek Puchowski ich wszystkich bardzo zapraszał, ale się nie pokwapili niestety. za to pokwapili się po koncercie żeby kupić płyty. dziwnie dużo ich zeszło zważywszy na reakcje publiczności, ale mnie to cieszy. w każdym razie ruszyłem potem na

Lecha Janerkę który po półtorej roku przerwy spowodowanej kontuzją, przez którą mógł już nigdy nie zagrać dał wspaniały koncert, który wypełnił mnie ładnymi emocjami chyba najbardziej dnia pierwszego. oczy mi się zrobiły półtorej do dwóch razy większe niż zwykle i wszystko w środku stało się jakieś dziwne, i swierdziłem, że

po czymś takim nie mogę iść na Fucked Up, bo oni to zniszczą. Tym bardziej, że musiałem odebrać pewnego świeżo wróconego do życia dżentelmena.

Fucked Up dawali tam popalić, a ja na offensywę, na zespół o dziwnej nazwie, który, jak to często mają zespoły o dziwnych nazwach, niczego nam nie pokazał. To nie był ich tydzień po prostu.

dlatego też wybraliśmy się na Monotonix bo podobno są z Izraela. i to było dziwne. muzyka grała, pełno ludzi na scenie a muzyków nie widać. tłum był taki że nie dało się podejść bliżej, zresztą zmęczenie skutecznie nas zniechęciło do bardziej zaciekłych prób dostania się tam. ale co jakiś czas widziałem jakiegoś włochatego dzikusa w majtkach, który wspinał się na rusztowanie, to wynurzał się ni z tego ni z owego z morza publiczności, a to mi wystarczyło, żeby domyśleć się, że dzieje się tam coś niebywałego. tak też było. tylko w tym: http://www.youtube.com/watch?v=lprqr62Vi0c momencie widziałem go dobrze - nic to. nie widziałem Fucked Up, ale to, co zobaczyłem tam, wystarczyło.

Spiritualized widziałem i słyszałem z odległości ławek, ale niestety nie zainteresowali mnie prawie w ogóle, więc wróciliśmy z Bartkiem na pole.





Drugi dzień zaczął się od must be festiwalu, czyli od Grupy Kot to było niespodziewane uderzenie z półobrotu. cieszę się że trzymałem się barierek, bo inaczej bym się turlał ze śmiechu pod tą sceną. to absolutni geniusze, poeci klasy średniej i wieku szkolnego. trudno coś napisać bo tego się słowami nie da wyrazić. te frazy się za mną ciągnęły przez całą Polskę. stado pitekantropów na laście nie doceniło ich w ogóle. widocznie nie przyjechali na festiwal się bawić.

Tradycyjnie wybrałem się na scenę leśną, gdzie znów łatwa i przyjemna muzyka - tym razem Muzyka Końca Lata no co... była grana po prostu. wrażenia podobne jak po BiFF, tylko gorsze.

Wpadłem do namiotu, żeby zobaczyć te słynne Andy. Ładne dziewczyny, ale muzyka taka sama jak wszędzie, no sorry.

Gaba Kulka dostała misję, żeby mi się spodobać. nie do końca jej się to udało, uważam ją za odpowiednik zeszłorocznego fenomenu Czesława, z tym że tamten był o wiele bardziej zajmujący.

Ponieważ niestety Rollo Tomassi skończyli na kwarantannie, następnym ciekawym zjawiskiem był Casiotone for the painfully alone. Tak, podobał mi się, przypominał Say Hi To Your Mom, których bardzo kiedyś lubiłem i w sumie mi nie przeszło. Nie obejrzałem jednak całości, ponieważ reklamowany był koncert zespołu

Crystal Stills. Zupełnie niesłusznie. Owszem, słychać było daleeeeeeeeeeeeeeeki pogłos wzsystkich zespołów wymienionych w książeczce, ale z obecnie grających indi zespoółów z New Yorku to ja wolę Clap Yor Hands! Say Yeah! dlatego też po czterech chyba kawałkach poszedłem sobie w siną dal

a w sinej dali grał Woody Alien. pierwszy raz spotkałem się z czystym czymś, co nazywają jazzcorem, ale to miało w sobie więcej core'u niż jazzu, więc jakoś tak... za mocne było. jak na jazz. bo ja się na co innego nastawiałem.

wobec tego po pół godziny poszedłem do namiotu trójki na Wildbirds & Peacedrums, których uważam za jeden z lepszych momentów festiwalu. To, co zagrali było interesujące na tyle, że tzreba będzie się im bliżej przyjrzeć. W namiocie byłem tylko chwil kilkanaście, reszty koncertu wysłuchałem z trawy przed nim, łapiąc ostatnie promienie słońca, gdyż wiedziałem, że za chwilę zmrozi mnie zła noc. Było pięknie.

kolejną artystką z misją spodobania mi się jednak była Maria Peszek która swojej szansy nie wykorzystała. dziwili mnie ludzie z tyłu mający pretensje do tego co mówił Jerzy Buzek przed koncertem. nie powiedział nic złego i myślę, że takie bezzasadne rzucanie się na polityków tylko dlatego, że są politykami jest bezsensowne. w każdym razie Maria Peszek nie przekonała mnie po raz kolejny. Starała się bardzo, przeziębiona skacząc po scenie i wogóle w ogóle, jednak przepraszam, teksty z "Marii Awarii" rażą momentami częstochowskimi rymami a kiedy indziej znów - mimo iż ona twierdzi że to "oswajanie tabu" - są po prostu dyskusyjnego gustu. tyle.

ponieważ czekałem wciąż na Miłość a byłem już bardzo zmęczony, wybór kolejnych dwóch koncertów podyktowany był scenami, na których się one odbywały. słyszałem więc Jeremiego Jaya leżąc pod ścianą sceny namiotowej i zrobił na mnie takie wrażenie, jak The Week That was dnia poprzedniego, czyli żadne. takie rzeczy są bez wyrazu i tyle, no.

ale za to potem na ciepłej scenie eksperymentalnej był Ben Butler & Mousepad, który był dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem festiwalu. Nie barzdo lubię jak ktoś się posługuje przegiętymi machinami do tworzenia muzyki ale taka elektronika - to ja rozumiem. Taneczna muzyka rozwalająca głowę, ambitna i świetnie zrobiona porwała ludzi do tańca natychmiast, i trzymała do końca. Bardzo, bardzo dobre. Oczywiście ja leżałem przez cały koncert na środku sali i tak robiło też trochę innych ludzi, ale moje wrażenia z tego koncertu są wielkie.

w końcu wybrałem się na wyczekiwaną Miłość. oczywiście podszedłem pod samą scenę, ponieważ to dla nich oszczędzałem energię, którą tutaj miałem zamiar oddać.
Zawiodłem się i nie zawiodłem. Zawiodłem, ponieważ zamiast Miłości na scenę wyszli Tymański Yass Ensemble z Leszkiem Możdżerem i zamiast grać utwory Miłości, po dwóch pierwszych zaczęli regularny koncert Yass Ensemble'u, grając numery z Free Tibet. Utwory świetne, w większości Gralaka, którego kompozycje uwielbiam, zagrane z mocą - Ziut, szalony Alek Korecki pełen światła o każdej porze i nasz Irek Wojtczak znają się jak łyse konie i rozumieją na scenie doskonale. Bawią się znakomicie - a to zataczają się po scenie,a to grają w rządku stojąc na odsłuchach (świetny był moment, kiedy Ziut Gralak, chcąc zobaczyć jak zespół wygląda na telebimie, ujrzał tylko własną łysinę). Wielka siła tych kompozycji z mocnymi dęciakami musiała się podobać i mam nadzieję (i wiem że po części tak było) że wszystkim się podobała. Ja przez chwilę poczułem się jak u siebie w domu, co dało mi siłę żeby nie śpiąc następnego dnia wrócić na Pomorze. Miłość pokazała, że można grać genialną muzykę nie tylko waląc ścianami gitar i dowiodła wszystkim indie dzieciom, że można inaczej i że niejednokrotnie tak jest lepiej.

Po trzynastu godzinach od zakończenia koncertu Miłości z radością odetchnąłem jednak na dworcu w Tczewie, bo choć festiwal był genialny, to bardzo męczący, a człowiek zmęczony, jak wiemy, najlepiej czuje się - u siebie.

edit: zapomniałem o Complainer & The Complainers poleconych przez Marquee. Ona się zna. Zrobili show że ho ho. I rozrzucali piłki dmuchane i koła pływaste i różne ładne rzeczy na plażę. na plaży. Swoje covery muzyki różnej powychodziły bardzo fajnie. i osobowość sceniczna lidera Wojtka Kowalczyka - nie do przecenienia. warto było !


Ostatnio zmieniony przez czołgaj się dnia Pon 17:07, 10 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sound
the man who would be king


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 1147
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:18, 10 Sie 2009    Temat postu:

dzięki za relację, bardzo ładna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Jukebox / Festiwale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 14, 15, 16  Następny
Strona 15 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin