Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna Indie Rock & Stuff
towarzystwo wzajemnej adoracji pod przykrywką forum ambitnej muzyki popularnej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Japan / David Sylvian
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Rule, Britannia!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Pon 11:36, 30 Kwi 2007    Temat postu: Japan / David Sylvian

Wczesny Japan


Późniejszy Japan


:p

Może zacznę od tego, że przez bardzo długi okres czasu znałam tylko piosenkę Suburban Berlin. Nic nie wiedziałam o jakimś tam glam rocku itd., ale bardzo mi się podobała. Z wielkimi trudnościami znalazłam wtedy tekst tej piosenki, na jakiejś poświęconej im stronie /chyba była to ta [link widoczny dla zalogowanych] /. Nie wiem czemu było tak trudno, teraz o wiele łatwiej jest do niej dotrzeć.
Zresztą, mniejsza z tym.
Takie same problemy miałam z trafieniem na płyty, więc się poddałam.

Ale ostatnio wznowiłam poszukiwania i mam 4 albumy - Adolescent Sex, Obscure Alternatives, Quiet Life i Tin Drum. Debiut jest zajebisty. Mogę słuchać tej płyty kilka razy pod rząd. Druga zawiera ukochany Suburban Berlin, a i pozostałe kawałki są takoż dobre.
Quite Life, jak pisała Marguee w temacie synthpopowym, to zupełnie inna sprawa, niż wcześniejsze płyty. Wyciszone, stonowane dzwięki, bardziej skomplikowane 'konstrukcje', nawet głos Sylvian'a jakby zmieniony + cover Velvetów.
Wdwóch słowach: świetna sprawa. Tytułowa piosenka mnie wręcz prześladuje.

Tin Drum przesłuchałam dopiero raz, więc niczego konkretnego nie mogę powiedzieć o niej, zwłaszcza, że jest 5 w kolejności, jeśli chodzi o wydanie. Poczekam na przesłuchanie Gentlemen Take Polaroids, żeby wszystko było ładnie i po kolei:]

Z wniosków ogólnych to: mają charakterystyczne brzmienie, nie ma wątpliwości, że to oni, gdy się słyszy jakąś piosenkę, a Sylvian sam w sobie jest niezłą indywidualnością.
A z takich osobistych odczuć, to ... no, są zajebiści Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:15, 30 Kwi 2007    Temat postu:

Na Davida Sylviana trafiłam przy okazji zapoznawania się z Robertem Frippem, tylko że więcej o gościu wiedziałam niż słyszałam jego muzyki. A postać do niezwykle interesująca. Na początku lat 80-tych był kimś w rodzaju pop star, miał w sobie wszystko, co kochała prasa, która zresztą nazywała go ‘najpiękniejszym mężczyzną na ziemi’, a takiej tlenionej grzywki to pewnie zazdrościli mu nawet panowie z Duran Duran.

I taki był też trochę Japan – idealnie wpisujący się w ówczesne trendy: modny, wysmakowany, elegancki i każdy mógł znaleźć w nim coś dla siebie, innymi słowy popkultura. Ale Sylvian to facet chorobliwie ambitny i z czasem muzyka Japan stawała się coraz mniej przystępna dla przeciętnego słuchacza(tu wierzę na słowo mądrzejszym ode mnie, bo Tin Drum wrzuciłam do odtwarzacza tylko na chwilę i rzeczywiście wydaje się brzmieć inaczej). Formuła Japan zdawała się być wyczerpana, dlatego David zawiesił działalność zespołu i nagrał solową płytę, Brilliant Trees, w towarzystwie m. in. Czukaya i Sakamoto, jakby nie było muzyków mocno awangardowych. No i do dzisiaj Sylvian nagrywa mniej lub bardziej przystępne albumy z artystami pokroju Fripp czy Fennesz.

O Adolescent Sex Beksiński pisze:
Cytat:
długa, raczej daleka od doskonałości płyta, zrealizowana pod wyraźnym wpływem ówczesnej mody. Być może wszystko byłoby dobrze, gdyby muzycy Japan byli rzeczywiście wyznawcami ducha tamtych czasów. David Sylvian, podobnie jak Gary Numan, zdawał sobie jednak sprawę, że inna muzyka nie zainteresuje szefów wytwórni płytowych. Przystroił więc Japan najlepiej jak potrafił - w poszarpany płaszcz spięty agrafkami. Płyta brzmiała nieczysto, Sylvian starał się śpiewać niedbale, z nutką agresji w głosie - efekt nie olśnił jednak nikogo. Dzisiaj Adolescent Sex sprawia jeszcze dziwniejsze wrażenie: przede wszystkim razi monotonią oraz irytuje brakiem oblicza.

Chyba słuchałam innej płyty. Nie wiem, czy Beksiński miał jakiś problem z Nową Falą i post-punkiem i nie lubił nic poza Joy Division i The Cure, czy o co mu chodziło? To niezły post-punkowy album z ciekawymi pomysłami, fajnymi przejściami na perkusji, ciętymi gitarami, a wszystko okraszone glamrockowo-artrockowym blichtrem. Komuś, kto lubi Magazine musi się spodobać.

A jak już pisałam Quiet Life to zupełnie inna sprawa. Poziomem elegancji dorównuje chyba nawet Avalon Roxy Music. Po prostu sophisticated. A cover All tomorrow's parties to prawdziwy majstersztyk – cóż za frazowanie i bujający rytm.

Że tak zacytuję Matinee: "no, są zajebiści " Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Wto 1:19, 01 Maj 2007    Temat postu:

Boska ta fryzura, nie da się ukryć, szkoda, że dość szybko się jej pozbył Laughing
http://www.youtube.com/watch?v=zLhF2ptc3fI
Tak w ogóle to gdybym nie wiedziała, że to facet, i nie miała włączonej foni, z całą pewnością wzięłabym go za dość ładną kobietę. Heh.

Jak dla mnie, każda z tych przesłuchanych 3 płyt jest świetna. Porządne granie, o.
Magazine jest bardziej ... brakuje mi takiego słowa, no, że mniej dopracowane, o surowszym brzmieniu. (edit: Mam! Magazine jest zespołem bardziej ascetycznym:p)

Hm, ale Adolescent Sex jest debiutem, nie drugą płytą, chociaż Obscure Alternatives została wydana w tym samym roku, przynajmniej tak podaje wikipiedia:]

The Other Side of Life brzmi bardzo pinkflojdowo, z Quiet Life.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:14, 01 Maj 2007    Temat postu:

Cytat:
Tak w ogóle to gdybym nie wiedziała, że to facet, i nie miała włączonej foni, z całą pewnością wzięłabym go za dość ładną kobietę. Heh.

Mhm, ma bardzo delikatny typ urody, taki wręcz właśnie kobiecy. Oj, z taką twarzą chyba nie miał lekkiego życia w szkole średniej.
A teledysk... no brytyjska odpowiedź na New York Dolls. Let's glam, baby. Very Happy

Cytat:
Jak dla mnie, każda z tych przesłuchanych 3 płyt jest świetna. Porządne granie, o.
Magazine jest bardziej ... brakuje mi takiego słowa, no, że mniej dopracowane, o surowszym brzmieniu. (edit: Mam! Magazine jest zespołem bardziej ascetycznym:p)

O, to to, ascetyczne. Surowe zresztą też. Ale w końcu Magazine wyrośli z punk rocka, a Sylviana nie wyobrażam sobie w latającego w ramonesce. Ale, ale Japan z debiutem i Magazine nie są jednak mimo wszystko tak daleko od siebie. Obydwie kapele wplatają w to post-punkowe czy też nowofalowe granie tradycję Roxy Music, a że każda na swój sposób, no to inna sprawa. W ogóle przy dyskusji o zespołach z New Wave często pada nazwa Roxy, no bo jednak ten okres po pierwszej mega ekspansji punk rocka i odchodzeniu od agresywnej prostoty Sex Pistols przyniósł wzmożoną fascynację zespołem Ferry'ego.

Cytat:
Hm, ale Adolescent Sex jest debiutem, nie drugą płytą, chociaż Obscure Alternatives została wydana w tym samym roku, przynajmniej tak podaje wikipiedia:]

hmm, no tak, a co, gdzieś jest źle napisane? : )
A w ogóle jeszcze nie słuchałam Obscure Alternatives, to jest bardzo zbliżone do debiutu czy już czuć odchyły w stronę Quiet Life?

The Art of Parties z Tin Drum rozwala całościowo. Perfect. Jeśli tak brzmi cała płyta, to...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Śro 0:33, 02 Maj 2007    Temat postu:

Ale debiut brzmi tak trochę punkowo i zadziornie, zresztą głos Sylviana świetnie sprawdziłby się w kapeli punkowej, dekadencki, w sam raz do wyśpiewywania anarchistycznych tekstów;>

Przeczytałam druga, zamiast długa, jedna literka, a jaka różnica Laughing

Odchyły może czuć, ale jednak została nagrana w tym samym roku co debiut, i to głównie słychać.
I jeszcze jedno słychać - pierwsza jest jeszcze z lat 70tych, a druga już z 80tych.
Quiet Life, jak pisałaś, jest elegancka, o Obscure Alternatives nie można tego powiedzieć.

Wiem za co też ich lubię - mają dużo długich kawałkówVery Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 9:56, 02 Maj 2007    Temat postu:

No miała w sobie trochę punkowej ekspresji, ale podejrzewam, że to po prostu konwencja, tak się grało. Może brzmiałby nieźle w punkowej kapeli, ale Sylvian ma w sobie więcej z dyktatora niż anarchisty. Swój zespół terroryzował nieustannie. Nikt nie miał nic do gadania. Taki Fidel Castro synth-popu Wink

Zawsze lepiej przeczytać 'druga' zamiast 'długa' niż Adolescent Sex zamiast Gentlemen take polaroids. Laughing

Cytat:
Wiem za co też ich lubię - mają dużo długich kawałków

mhm, czuć u nich było fascynację prog rockiem, monumentalność utworów, wspomnianą przez ciebie 'pinkfloydowatość' i tak dalej. To pokazuje jak jednak różne korzenie miał Sylvian i Devoto - jak inne drogi obrali po pierwszych płytach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
twilite kid
fun blame monster


Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1594
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:53, 02 Maj 2007    Temat postu:

To ten Sylvian co współpracował z Arve Henriksen z Supersilent, czy coś mi się myli?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Śro 22:26, 02 Maj 2007    Temat postu:

Marquee Moon napisał:
Swój zespół terroryzował nieustannie. Nikt nie miał nic do gadania. Taki Fidel Castro synth-popu Wink

Skoro dali się tak terroryzować, to już ich sprawa:]
Cytat:
To pokazuje jak jednak różne korzenie miał Sylvian i Devoto - jak inne drogi obrali po pierwszych płytach.

Już na nich było słychać w jakim kierunku mogą pójść.
Cytat:
To ten Sylvian co współpracował z Arve Henriksen z Supersilent, czy coś mi się myli?

Jak podaje wikipedia... [link widoczny dla zalogowanych]
:]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
twilite kid
fun blame monster


Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1594
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:54, 02 Maj 2007    Temat postu:

matinee napisał:
Jak podaje wikipedia... [link widoczny dla zalogowanych]
:]


O, dziękuję Smile To się wypowiem nt. 'Snow Born Sorrow', bo tylko to znam;) Po prostu bardzo przyjemna płyta. Nie jest zwykła - dotąd nie rozszyfrowałem na czym ta odmienność polega. Jest bardzo wyczuwalna i sprawia, że Nine Horses chce się słuchać. Niemniej szaleństw jest jak dla mnie jednak troszkę za mało. Tak czy inaczej, nie znam ani jednej płyty Japan i troszkę mi głupio pochopnie oceniać pana Davida. Nadrobi sięSmile
Tak w ogóle, to gorąco polecam Supersilent. Zupełnie inna to muzyka, ale myślę, że co odważniejsi mogą się wkręcić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:24, 02 Maj 2007    Temat postu:

Twilite, jakbyś się chciał brać za solowego Sylviana to z zaufanych źródeł wiem, że najlepsze co popełnił, to Secrets of the Beehive - poetycka muza, akustyczne brzmienie fortepianu i gitary okraszone smykami, i Dead Bees on a Cake. Ja dopiero mam to w planach, a z tego co się naczytałam, oczekiwania mam ogromne.

Z tego co znam - to Brilliant Trees - ciężka płyta, mocno depresyjna, ogólnie odchyły w stronę awangardy i jazzu. Czuć, że to coś wielkiego, ale nie zawsze wchodzi w całości.

The First Day - album nagrany z Frippem, ale raczej nie do końca udany. Chociaż może teraz inaczej bym to odebrała.

Co z Supersilent byś polecił? 1-3, 4, 5, 6 czy może 36527 lub 7? Rozwalili mnie tytułami. Laughing


Cytat:
Już na nich było słychać w jakim kierunku mogą pójść.

Ej, no nie wiem, czy słuchając debiutu Japan na początku 1978 roku, można było przewidzieć, że Quiet Life będzie brzmiało tak a nie inaczej, nie wspominając już o Tin Drum. W 1978 roku byli jedną z 5000000 tysięcy post-punkowych kapel.


Ostatnio zmieniony przez Marquee Moon dnia Czw 0:05, 03 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Czw 0:01, 03 Maj 2007    Temat postu:

Miałam na myśli, że będą to dwa różne kierunki, bo Japan od początku brzmiał 'inaczej' niż te "5000000 tysięcy post-punkowych kapel" Wink
(chociaż nie słyszałam aż 5000000tys.:p)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:10, 03 Maj 2007    Temat postu:

No wiem, wiem. : )
No brzmiał inaczej, sporo było kapel, które miały swój styl, niby różny, a jednak nadal był to post-punk i nowa fala. To, co się działo w 1978 plus kilka lat do przodu, to była niesamowita ekspansja grania i trudno było to wtedy ogarnąć, a co dopiero przepowiadać przyszłość. Wink
Kto by pomysłał, że Rotten będzie grał w Public Image Limited, Talking Heads z prostego kwartetu przerodzą się w wręcz jakąś komunę muzyczną, Joy Division w New Order, XTC nagra Skylarking i tak dalej i tak dalej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Czw 18:34, 03 Maj 2007    Temat postu:

Właściwie to trochę tak jak teraz, tylko wątpię czy większość z tych nowych zespołów pociągnie dłużej niż tak do drugiej płyty.

Hm, a słuchałaś tej płyty z 1991r., Rain Tree Crow?
"...the album is at its best. Rain Tree Crow is not ponderous, as Japan once had pretensions to be, but it fills a darkened room nicely."

Btw. ponderous, pfffy.

Cytat:
Tak w ogóle, to gorąco polecam Supersilent. Zupełnie inna to muzyka, ale myślę, że co odważniejsi mogą się wkręcić.


Powiedź przynajmniej w którym kierunku inna:>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:00, 04 Maj 2007    Temat postu:

Myślę, że liczba zespołów 'dwóch płyt' teraz i tych z przełomu lat 70 i 80 byłaby podobna. Zawsze to i tak lepiej niż w latach 60-tych, kiedy bycie gwiazdą jednej piosenki(!) było czymś naturalnym, vide The Turtles z Happy Together albo The Merseys z Sorrow.

Z płytą Rain Tree Crow jest ciekawa sprawa, ponieważ jest to tak naprawdę skład Japan z Tin Drum: Sylvian, Jansen, Barbieri, Karn i już wówczas bez Roba Deana na gitarze, ale nie została wydana jako album Japan, lecz jako jednorazowy projekt pod szyldem Rain Tree Crow. Ale nie słuchałam jeszcze, choć również obiło mi się o uszy, że to niezwykłe wydawnictwo.
Ech, za dużo tych płyt. : )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matinee
freethinker


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 8507
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: the poetry society

PostWysłany: Pią 22:38, 04 Maj 2007    Temat postu:

Ale jakież to hity wtedy powstawały, oj oj, z tych znanych po tytule to California Dreamin' i San Francisco moimi ulubionymi.
Fajne musiały być wtedy prywatki. Przy tych gwiazdach jednej piosenki;)

No właśnie tak sobie przeczytałam o tym jednorazowym połączeniu sił i zaciekawiło mnie jak to wyszło, ale póki co, rzeczywiście zbyt dużo płyt do słuchania:p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Rule, Britannia! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin