Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna Indie Rock & Stuff
towarzystwo wzajemnej adoracji pod przykrywką forum ambitnej muzyki popularnej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The Rolling Stones
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Rule, Britannia!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bartoś
tajny.szpieg


Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 2108
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: warsaw

PostWysłany: Śro 7:39, 25 Lip 2007    Temat postu:

Marquee Moon napisał:
Ha! Mam bilety na Stonesów. Podskoczyć mi mogą tylko Ci, co byli na Popie. Cool



Czyli ja Very Happy tym bardziej ,żę chyba jeszcze na stonesów się załapie.

i będzie sympathy for the devil bo bez tego koncertu nie ma
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 10:45, 25 Lip 2007    Temat postu:

Oj, czuję, że coś za słabo przypomniałam sobie materiał.
Oglądałam rano wywiad na tvn24 z fotografem, który towarzyszył im podczas warszawskiego koncertu z 1967 roku. No i kilka ciekawych anegdot się pojawiło, wyjaśniających m.in. wyjątkowo kiepską kondycję w trakcie owego koncertu. Otóż dzień przedd występem Stonesi poszli sobie do hotelowego baru i chcieli zamówić tequilę. No ale gdzie tequila w PRL-u? Dlatego też barman zaserwował im tacę z 50-cioma kieliszkami polskiego specjału, mrożonej wódki wyborowej. Wracali do pokojów na czworaka i na koncercie byli wręcz nieprzytomni. Trunek jednak tak im przypadł do gustu, że zamiast kasy za koncert zamówili sobie wagon wódki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
godfather
son of a gun


Dołączył: 29 Kwi 2006
Posty: 8492
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: mam wiedziec?

PostWysłany: Śro 10:55, 25 Lip 2007    Temat postu:

nie 'zamiast kasy' tylko 'za kase', bo po co komu zlotowki poza polska w 1967? poza tym podobno i tak zbytnio nie zarobili - rachunek za hotele i tym podobne prawie pokryl sie z zyskiem czy jakos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:02, 25 Lip 2007    Temat postu:

Cytat:
'zamiast kasy' tylko 'za kase'

No to miałam na myśli, wiadomo przecież, że chodziło o równowartość tej kwoty.
Cytat:
bo po co komu zlotowki poza polska w 1967?

Nie wiem, może na pamiątkę, skoro piszesz że była to tak niewielka suma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piotr
the man who would be king


Dołączył: 19 Paź 2006
Posty: 884
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 11:06, 25 Lip 2007    Temat postu:

to z tą tequilą i polską wódką to czytałem chyba w Tylko Rokcu.
Co do obecnego koncertu. Zazdroszczę wam . Probowałem przez brak kasy zdobyć bilet przez rożne konkursy - ale się nie udało. Miejmy nadzieje że jeszcze trochę pożyją ... chociaż oni są nieśmiertelni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Latia
cold hard bitch


Dołączył: 02 Paź 2005
Posty: 7453
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zga/krk

PostWysłany: Śro 12:15, 25 Lip 2007    Temat postu:

Marquee Moon napisał:
Otóż dzień przedd występem Stonesi poszli sobie do hotelowego baru i chcieli zamówić tequilę. No ale gdzie tequila w PRL-u? Dlatego też barman zaserwował im tacę z 50-cioma kieliszkami polskiego specjału, mrożonej wódki wyborowej. Wracali do pokojów na czworaka i na koncercie byli wręcz nieprzytomni. Trunek jednak tak im przypadł do gustu, że zamiast kasy za koncert zamówili sobie wagon wódki.

Laughing now that's what I call rock'n'roll! Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PINK
what a fuckin' waster!


Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 11:36, 26 Lip 2007    Temat postu:

i po.

koncert tak na 4/6. Nie mogłem sie wyzbyć wrażenia że to bardziej teatr niż koncert. Owszem momenty w których ronnie wood latał po małej scenie z kapeluszem rzuconym z tłumu na głowie, albo gdy jagger miotał się nie mogac poradzić sobie z mikroportem były urocze. ale to tylko chwile. Reszta była bezlitośnie zaplanowanym co do sekundy spektaklem. Perfekcyjnym wprawdzie pod względem wizualnym i muzycznym (jak na możliwosci Stonesów) ale bez miejsca na jakiekolwiek odstepstwa od planu. No i nie było "Sympathy..."

Teraz o plusach: Stałem w rewelacyjnym miejscu - przy barierkach z przodu małej sceny - cały koncert widziałem jak na dłoni, a już te pare piosenek które zagrali metr odemnie to bajka. Mogłem liczyć bruzdy na twarzy jaggera:). Panowie są naprawde staaaaaarzy i nie uwierze ze lataję te dwie godziny po scenie bez zadnych wspomagaczy. ale w momencie gdy grają tuz przed twoimi oczami "it's only r'n'r" albo gdy zaczynaja koncert od ekslozji fajerwerków, płomieni a na wielkim ekranie pojawia sie wielki Keith grajacy riff "start me up" to człowiek autentycznie ma ciaaaaary.

Supporty przemilczę, na szczescie grały krótko. Stonesów poprzedziła minuta ciszy, podczas której Polacy przynajmniej raz zachowali sie jak trzeba. 40 tys. ludzi na słuzewcu, a dało sie usłyszeć pracujące za sceną agregaty pradotwórcze.

Aha, sorry Marquee że sie kontakt urwał ale w momencie jak chciałem odebrac twój telefon to mi sie kom. rozładował:/ mam nadzijee że jakoś dotarłas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
x
rock 'n' rollin' bitch for you


Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 1682
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:56, 26 Lip 2007    Temat postu:

Cytat:
No i nie było "Sympathy..."


ał ; /
Powrót do góry
Zobacz profil autora
godfather
son of a gun


Dołączył: 29 Kwi 2006
Posty: 8492
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: mam wiedziec?

PostWysłany: Czw 15:03, 26 Lip 2007    Temat postu:

smith napisał:
Cytat:
No i nie było "Sympathy..."


ał ; /


wszedzie podaja ze bylo Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 15:09, 26 Lip 2007    Temat postu:

No nie zagrali tego Sympathy, ale już nawet nie było mi jakoś specjalnie przykro czy coś, jasne trochę byłam zawiedziona, ale bardziej chciało mi się śmiać, że tak to wykrakałeś, Smith, no i z faktu, że grali to na każdym koncercie w przeciągu ostatniego pół roku a i nawet podczas całej tej trasy. Nie ma jak ironia losu. No ale było za to Get off of my Cloud, czego się tak do końca nie spodziewałam, bo dosyć rzadko to mają w setliście.

Może zacznę od oprawy koncertu, bo ta robiła niesamowite wrażenie i właściwie definiowała występ: już wygląd sceny podpowiadał, że to nie są koncerty w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, to wielkie widowisko, w którym muzyka występuje na równych prawach z efektami pirotechnicznymi (buchające ognie!), konstrukcją sceny (która mnie wizualnie przypominała jakiś ekskluzywny hotel rodem z Rio de Janeiro), wizualizacjami czy wielkimi dmuchanymi ustami. Gdy dodać jeszcze do tego warunki pogodowe, pochmurne niebo i bardzo silny wiatr rozwiewający poły płaszcza Micka, to wykonanie Paint it Black nabrało w tym przypadku mocno apokaliptycznego wymiaru. Na osobną uwagę zasługuje ogromny telebim. Takiego idealnego obrazu jeszcze nie widziałam. Openerowy shit z nieporadnym momentami sposobem prezentowania koncertu wydaje się wynalazkiem jakiegoś domorosłego majsterkowicza. Tu mieliśmy do czynienia z techniką najwyższych lotów i pomimo iż widoczność na scenę miałam, delikatnie mówiąc, znikomą, to dzięki temu ekranowi, mówiąc już dosadniej, chuj mnie to obchodziło. Co do scenografii jeszcze, to ta tegoroczna było ponoć uboższa od tej z lat poprzednich, więc jak to wyglądało kiedyś, to sorry, ale mój umysł tego nie ogarnia.

Ale teraz do meritum. Wszystkim kretynom, którzy od lat gadają, że Stonesi powinni już dawno udać się na emeryturę, bo ponieważ gdyż iż widok dziadków biegających po scenie zalatuje żenuą, proponuje ostro jebnąć się w głowę. To Bowie, który jest przecież młodszy od Micka o 4 lata, prezentuje ledwo 1/4 tego, co ten facet wyprawia na scenie. Nie wspominając już o całej rzeszy szczeniaków z młodzieżowych bandów. No i jeszcze Charlie w świetnej formie, Ronnie wiecznie uśmiechnięty i Keith jak zwykle ekscentrycznie pomylony (ale ten nota bene jest chyba w najsłabszej kondycji, oj, odbija się na nim ten rock’n’rollowy lifestyle). A jeśli dodać do tego świetnych muzyków na basie i dęciakach oraz absolutnie niewiarygodną Lisę Fisher z tym jej głębokim, czarnym głosem, to byliśmy świadkami niepowtarzalnego mariażu rock’n’rolla z tym co najlepsze w czarnej muzyce: soulu i korzennego bluesa (pierwszy z dwóch numerów, które odśpiewał Richards!). Rozbujane interpretacje niektórych numerów wręcz porywały (hołd złożony Jamesowi Brownowi w I’ll go Crazy czy ciekawe Love is Strong, które przecież nie należy do moich ulubionych utworów) i a nieustanne gesty Micka zachęcające publiczność do zabawy, owocowały żywymi reakcjami takimi jak odśpiewanie przez 40 tyś ludzi refrenu You Can’t Always get what you want czy wtórowanie w słynnym ‘uuuuuu’ z Brown Sugar, swoją drogą jedną z najbardziej obciachowych wstawek w historii rock’n’rolla. Wink. Muzycznie nadal perfekcyjnie, wokalnie, choć Jagger nie wyciąga już niektórych wysokich partii, to nadal jest świetny. Zresztą to, czego nie dośpiewa perfekcyjnie, nadrobi swymi kocimi ruchami i tańcem św. Wita.

Zdecydowane highlighty: przeszywające Paint it Black, zawodowe Satisfaction, na którym odleciałam już zupełnie, Stonesi na małej scenie (żałuje tylko, że nie widziałam samego wjazdu), zakłopotany i chyba szczerze wzruszony niekończącymi się owacjami Richards, który wyglądał jakby chciał powiedzieć ‘dziękuja’, ale nie mógł sobie przypomnieć jak to się mówi i w końcu machnął tylko ręką i powiedział z uśmiechem ‘thanks’, bębny Charliego.
Minusy: dlaczego tylko dwie godziny?

Ja wiem, że koncerty Stonesów to dla nich rutyna, jeden pewnie niewiele różni się od drugiego, panowie wychodzą i grają swoje show mechanicznie. Ale klasą jest to, że nie dają tego po sobie poznać, wyglądają, jakby cieszyli się każdym utworem a żeby nadać każdemu występowi choć odrobinę indywidualną atmosferę, Mick zagaduje coś w języku danego kraju. I choć silenie się artystów na takie teksty zalatuje nierzadko festyniarstwem, tu ta całkiem niezła, choć może nieco ‘zżulona’, polska dykcja Micka wypadła bardzo sympatycznie.

Moja ocena będzie więc dużo wyższa niż Pinka. Ja czułam, że obcuję z legendą i bawiłam się przednio. It’s only rock’n’roll, but I like it.

Co do dojazdu – jakoś dałam radę, miałam jechać 505, ale chyba dwa autobusy nie przyjechały i lekko mnie to zmieszało, bo nie chciało mi się wcześniej sprawdzić, czym jeszcze można tam się dostać. Spoko, tak myślałam, że padł Ci telefon. W końcu i tak pojechałam 505, bo któreś w końcu raczyło przyjechać. A dotarłam tak gdzieś na 20.30 i miałam okazję spotkać jakąś nawiedzoną babkę z transparentem, którego wymowa była mniej więcej taka, że będziemy się smażyć w piekle. Przynajmniej w doborowym towarzystwie. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PINK
what a fuckin' waster!


Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 17:58, 26 Lip 2007    Temat postu:

"Sympathy..." nie zagrali podobno bo żałoba, kraj ultra katolicki itp.

Zauwazyłaś, że Mick zmienił aranżacje końcówki Paint it black (brak tych szybkich zaśpiewów) oraz refrenu Get out of my cloud na bardziej przyjazne jego obecnemu głosowi:)?

Jakoś obrazu na telebimie faktycznie była idealna. Z openerem nie ma co porównywać, zresztą podejrzewam że cały system video Stonesów kosztuje więcej niż wszystkie instalacje na openerowej scenie razem wzięte:)

Oprawa była jednak skromniejsza niz na poprzednich trasach. W 2003 roku podczas "Licks tour" mieli 4 olbrzymie ekrany, które poruszaly sie wzdłuż calej sceny, łaczyły sie itp.

W 97/98 roku na :bridges to babylon tour" główną atrakcja był wysuwany most umożliwiający przejście na second stage.

Na "Voodoo lounge" (1994) grali na scenie przypominającej statek kosmiczny, z wielkim pylonem plującym ogniem w kulminacyjnym momencie.

No i "Steel wheels tour" (89 chyba) gdzie zaprezentwali najszerszą scenę jaką widziałem. Zespawaną jak gdyby z części wyciagnietych ze złomowiska:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:13, 26 Lip 2007    Temat postu:

Aj, tak nie do końca chce mi się wierzyć w tę wersję z żałobą. No ale może, może.
Czytałam gdzieś jeszcze, że ktoś tam przylukał setlistę obok perki Wattsa i było na niej więcej utworów bisowych, niż zagrali. No cóż, już się tworzą mity, a to dopiero wczoraj było.

Tak nie bardzo miałam z czym porównać jeśli chodzi o skalę imprezy, ale te telebimy z Openera to są chyba jakieś standardowe, bo i na Stingu takie były. Jakość zbliżona.

No, w Paint it Black zauważyłam, nawet z siostrą na siebie wymownie spojrzałyśmy, że tak pozmieniał najlepszy moment. A w Get off of... nie skumałam, myślałam, że *tak po prostu wyszło*. Wink

A jak dokładnie wyglądało to w tym roku, znaczy ten wyjazd sceny, czy co tam to było? Bo nie udało mi się dojrzeć. To było zaraz prawie po dwóch numerach Keitha, nie? Bo wtedy jakoś na chwilę musiałam wyjść z tłumu, a potem jak wróciłam grali It's only rock'n'roll i już byli na małej scenie, czego przez chwilę nie zauważyłam. A potem to zostałam już w ogóle z tyłu bo było luźniej, bardziej klimatycznie i widziałam scenę, a nie czyjąś głowę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PINK
what a fuckin' waster!


Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:23, 26 Lip 2007    Temat postu:

Jak zaczeli grać "Miss you" to od głownej sceny odłaczyła sie platforma, która ze stonesami na pokladzie, na specjalnych prowadnicach dojechała pod mój nos:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marquee Moon
the man who would be king


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:29, 26 Lip 2007    Temat postu:

To musiałam w czasie Miss You akurat się przemieszczać, chociaż mam dziwne wrażenie, hmm nawet mogłabym się założyć, że akurat ten kawałek cały widziałam. Z wrażenia chyba nie bardzo kontaktowałam. Laughing
Kurcze, pofarciło Ci się, no. Smile

Ale materiał właśnie pokazali w Faktach. :/ Zamiast o koncercie, zrobili z tego filmik o panach po 60-tce i ich kondycji. Stonesów ze 3 razy pokazali. Shocked
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czołgaj się
zły syn dla matki


Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 7370
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zewsząd

PostWysłany: Czw 18:59, 26 Lip 2007    Temat postu:

musiało być dobrze.

z komentarzy na onecie

"jejku! przecież to kościotrupy i voldemorty"

śmieszne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Indie Rock & Stuff Strona Główna -> Rule, Britannia! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin